www.gildiamagow.fora.pl
Forum Gildi Magów
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.gildiamagow.fora.pl Strona Główna
->
Podania aktualne
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Dziedziniec
----------------
Wrota Orthanku
Tablica ogłoszeń
Karczma
Handel
Inne
Ogłoszenia klanowe
Podania rozpatrzone
Podania aktualne
Poziom I
----------------
Ogrody
Tajemnicza Polana
Gabinet Dyplomaty
Sala obrad
Wierszem pisane
Opowiadania
Akty prawne
Non clima
Sesje
Projekty - dyskusja
Projekty - głosowanie
Inne
Nieaktualne
Poziom II
----------------
Szczyt Orthanku
Biblioteka Isengardzka
Najwyższy Sąd Magiczny
Sprawy aktualne
Archiwum
Poziom III
----------------
Gabinety Białej Rady
Czarna Biblioteka
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Eresor
Wysłany: Sob 23:39, 26 Lut 2011
Temat postu:
Wapmiprzyca, która na pierwsze wrażenie na szczęście nie wyglądała na przedstawiciela swej rasy, miała duże szczęście. Jaki bowiem sens miało stanie przed bramą, nie będąc oczekiwanym gościem. Jeżeli w jakikolwiek sensowny dla siebie sposób liczyła na zaproszenie jej do środka, to musiała być bardzo pozytywnie nastawiona do życia. Nie zapowiedziany gość wielotysięcznego miasta - skąd można było wiedzieć, czy przybywa do gildii, czy też w zwykłej kupieckiej podróży.
Szczęście jednak w pewnej mierze sprzyjało, dróżką zmierzającą ku dziedzińcowi na którym stała zmierzł bowiem pewien elf...
Eresor Saila z rodu Galthorne był, w skali długości jej istnienia, całkiem świeżym nabytkiem Isengardzkiej Gildii Magów. Niedawno sam stał się nowicjuszem, jednak dzięki wytrwałości, aktywności w wykonywaniu powierzanych mu zadań i przede wszystkim dzięki zawirowaniom politycznym, które doprowadziły do odejścia kilku członków gildii, szybko stał się jedną z ważniejszych w niej osobistości. Nie znaczyło to jednak, że jakikolwiek nowo przybyły ma takie duże szanse na zostanie członkiem rady. Eresor, przybywając do Gildii nie należał już do najmłodszych elfów, czy kiepskich magów. Było to raczej dopełnienie jego wędrówki po Śródziemiu.
Tego wszystkiego jednak wampirzyca nie mogła wiedzieć.
Elf zmierzał więc wolnym krokiem ku dziedzińcowi, wracając z mającej pozwolić odpocząć jego umysłowi, przechadzki po ogrodach Isengardu.Ubrany w brązową, mającą na sobie ślady zużycia szatę z kapturem (teraz jednak spoczywającym na plecach), długowłosy elf nie wyglądał na jakąś wielką osobistość.
W sposobie jego poruszania się można było co prawda zauważyć okrzesanie, jednak nie był on jakoś wyjątkowo arystokratyczny, jak na elfa.
Liczne podróże zmieniły trochę sposób bycia Eresora na mniej oficjalny, co kłóciło się z narzuconą wyższym rangą gościom, etykietą. Etykieta jednak na spacery nie zabraniała i teraz elf był już tylko kilka kroków od wampirzycy, której jednak za wampira oczywiście nie wziął, co tamta mogła uznać za łut szczęścia. Stojąca w miejscu dama od razu go jednak zaintrygowała, zaczął więc bez ceregieli.
- Witaj, o pani! Co sprowadza cię tutaj, na ten dziedziniec, przed wrotami Gildii Magów? Czyżbyś miała jakąś sprawę do tutejszych czarowników?
Turquise
Wysłany: Śro 19:53, 23 Lut 2011
Temat postu: Piasek i góra. Kobieta i koziorożec.
Zmrok powoli zapadał nad górami otulając zamek kaskadą rdzawych promieni. Jedynym gościem Czarnej Skały był na chwilę obecną wicher hulający wesoło po szlaku. Nikt o zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w te tereny, wszak nie od dziś wiadomo, że w zamku mieszkają wiedźmy plugawe co dzieci zjadają i sny złośliwe na porządnych mężczyzn zsyłają. Gdyby jednak jakiś poeta lub podróżnik zapuścił się w te tereny przystanąłby zapewnię podziwiając ten surowy lecz piękny krajobraz. Samotna twierdza na szczycie góry, będąca ponad wszystkim jak władca będący niezależny od odwiecznych praw natury. A gdzieś w oddali, dopełniając krajobrazu samotny wilk śpiewał swą pieśń o łowach. Zaraz.. Gdyby przysłuchać się w wycie wilka, okazałoby się iż wilk ten potrafi składać zwrotki i słowa.
- Oooooooooooo! Nie chcę Cię już znać, nie chcę! Więęęęęęęęęęc! Nie mów więcej mojegoooooo imieniaaaaaaaa! Aleeeeeeeeeksandrze.
Sprawca tej kakofonicznej kaskady powoli ukazywał się wyłaniając się zza pagórka. Był to człowiek ubrany w długi biały płaszcz, nosił kapelusz z szerokim rondem oraz okulary zza których znudzonym wzrokiem fioletowych oczu patrzył na świat. I na Bogów. Jechał na koziorożcu. Co prawda bardzo wyrośniętym koziorożcu ale nadal. Wampirzyca poklepała swoją kobyłkę i westchnęła.
- Nie jesteś raczej rozmowna co? Ty! A może dowcipy? Znasz to? Słuchaj. Ile potrzeba mężczyzn aby zapalić świece? - poczekała chwilę na odpowiedź, która oczywiście nie naszła. Po czym rozbawionym tonem powiedziała. - Żadnego, niech sobie kobiety gotują po ciemku. - spuentowała swój dowcip i zaczęła się śmiać. Biedne zwierzę mając wyraźnie dość tego człowieka stanęło nagle jak wryte i wampirzyca poleciała miedzy jego rogami niczym pocisk wypuszczony z procy. Turquise nieco zdziwiona wstała i spojrzała na ulubieńca swojej żony.
- Jak znałaś to mogłaś powiedzieć a nie... - rzekła obrażonym tonem po czym na porozumiewawcze "meee" odwróciła się. A więc była u celu. Przed nią stała brama do Gildii Magów. Miejsca gdzie zdobędzie tyle wiedzy ile będzie chciała. Zerknęła na napis.
-Ten.... najdalej.... zajdzie, który wie dokąd zmierza. - przeczytała z trudem ponieważ zmrok zaczął zlewać litery. - Wchodzący tu porzućcie wszelką nadzieję... - dodała mrocznym tonem. Odwróciła się do zwierzęcia i dała mu znak aby tu pozostało, modliła się w duchu aby przypadkiem się ulubieniec nie zgubił bo była więcej niż pewna, że Ti jej ukręci głowę. Szybko przekroczyła bramę po czym skierował swe kroki ścieżką. Dotarcie do dziedzińca wokół którego stały kolumny nie zajęło jej więcej niż cztery uderzenia serca. Była niezwykle podniecona tym, że w końcu znalazła się w siedzibie w której czuła magię niemal wirującą w powietrzu. Kiedy w końcu stopy jej znalazły się na dziedzińcu wyłożonym gustownymi kaflami, stanęła w oczekiwaniu. Tak jak metal nie zmienia swojego kształtu w pięć minut tak ona wolała nie pakować się siedziby magów bez zaproszenia.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001 phpBB Group
Chronicles phpBB2 theme by
Jakob Persson
(
http://www.eddingschronicles.com
). Stone textures by
Patty Herford
.
Regulamin